Odwaga
Fenomen życia polega na jego wybrykach. A kiedy już takowy wybryk następuje, jeden i... kolejny trzeba mieć w sobie naprawdę spore pokłady odwagi aby niezmiennie wierzyć w miłość do i w drugiego człowieka, ale nade wszystko umiłować siebie. Wierzyć, że zasługujemy na miłość, nawet jak świat zdaje się temu zaprzeczać, zwłaszcza ten ludzki. Zdawało Ci się, że brniesz przez piekło rozczarowań i klęsk? Zasada jest tak naprawdę jedna: nie zatrzymuj się- idź dalej. To dopiero jest wyrafinowana sztuka! Nie poddawać się, nie rezygnować i mocno zaciskać pięści jakbyśmy właśnie w nich trzymali własne, najbardziej potężne pragnienia. Nie pozwolili im umknąć, ulecieć w niebyt i rozpłynąć się bezpowrotnie.
Wiedzcie moi Drodzy, iż będą Wam mowić o bezdennej naiwności, oj bedą Was nazywać frajerami stulecia. Będą stukać się ostentacyjnie w czoło podziwiając z loży tchórzostwa walkę, wiarę i odwagę do operowania kolorem. Dlaczego? Bo sami nie mieli, nie mają skrawka odwagi aby wychylić pysk z własnej, już dawno cuchnącej bylejactwem oraz nijakością strefy komfortu, miernej egzystencji, bo życiem tego nie można określić. I wiecie co Wam powiem? Będzie im się łatwiej z Wami kolegować, rozmawiać, może nawet zniekształcać przyjaźń w obliczu życia przeciętnego, przeźroczystego jak i Waszych niepowodzeń, trudów jakie nastręcza walka o życie NIEZWYCZAJNE, soczyste. Zniekształcone 'przyjaźnie' nie pojmą trójwymiaru, bo strefa komfortu zawsze pozostanie płaska, ale za to bezpieczna.
Miłość musi trafić do właściwego odbiorcy. Dziś wiem to już DOSKONALE. Gdybym wiedziała ile razy upadnę w drodze do tej wiedzy, świadomości, usiadłabym sobie. I mimo doświadczenia jakże spektakularnych wywrotek w tych śmiesznych 'miłościach', ale i 'przyjaźniach' wierzyłam i wierzę. Oczywiście :) zostałam i frajerką stulecia i królową utopii. Mijałam na swojej ścieżce miliardy osobników, którzy spoglądając na mój upór, na moje błędy, nierzadko chaos, ale i śmiałe decyzje, progresję, unosiły palec wskazujący ku czole i...
... miałam i mam odwagę. Wierzyłam i wierzę w dojrzałą, prawdziwą miłość. Ona przetrzyma najbardziej ekstremalne wybryki i podróże życiowe. Zanim jednak taka miłość przysiadła się do mnie, wychyliła ku mnie, przytuliła.... ojjj dotknęłam koleżanek, kolegów, 'przyjacioł', którzy regularnie i ochoczo wchodzli w rolę ekspertów i specjlistów od moich perypetii życiowych z jakimi przyszło mi sie wówczas mierzyć, wbrew pozorom w osamotnieniu. Nawet najlepsze porady to tylko... małowartościowa paplanina. To co najważniejsze w życiu, to czasowniki, to się czyni. Miłość, to czasownik, to się robi.
Myślę, że najczęściej wierzyłam sobie. Trzeba mieć sporo odwagi aby działać według podpowiedzi własnego serca. Stawać się silniejszym i móc wreszcie żyć życiem jakie sobie wyobrażaliśmy. Wiem dziś napewno, że... mieć miłość, kochać i być kochaną, realizować się w życiu osobistym, po prostu...żyć swoim życiem to największy środkowy palec wszech - czasów!
I... nie maltretuje klęsk. Owszem, analizuje co poczynię źle, co spierdolę, i idę dalej. Kiedyś przepelniała mnie tendencja do rozpaczania, pływania w niepowodzeniach. Teraz nie. Nikt nie posiada życia usłanego rożami i to jeszcze bez kolców! Pozostaje wdzięczna własnym porażkom za ich zaistnienie. Zawdzięczam im wszystko, co wiem. Najważniejsza jest miłość, bliscy, reszta minie jak moda na spodnice bananowe. A przyjaźnie zaiste poznaje się po tym jak reagują, jak odpowiadają na szczęście nadzwyczajne. Budowane odwagą.
Dodaj komentarz